sobota, 10 października 2015

Od Meridiem

Dzisiejszy dzień zapowiadał się wyjątkowo mroźny. Kiedy zaraz po przebudzeniu podeszłam do okna i odsłaniając lekko cienką ,białą zasłonę ,spojrzałam w niebo nie dojrzałam ani jednej chmury czy obłoku.Słońce zaczęło wychylać się zza ściany lasu ,malując niebo wokół siebie na lekkie odcienie różu i fioletu.
Odeszłam od okna rozglądając się po swojej komnacie.Było to stosunkowo duże pomieszczenie z bardzo wysokim sufitem ,jakim była kopuła.Ściany ,pomalowane na bardzo jasny błękitny odcień zapełnione były różnymi obrazami ,z których wszystkie przedstawiały krajobrazy Estii.Jedna tylko ściana ,pokryta była bluszczem ,pnącym się od kamiennej podłogi ,aż do prawie samego końca sufitu ,próbując przesłonić duży ,kamienny kominek. Gdzieniegdzie ,pomiędzy drobnymi liśćmi bluszczu ,można było dostrzec kwiaty o rozłożystych płatkach i mlecznym zabarwieniu.        
Po przeciwnej stronie komnaty znajdowało się duże okno ,przy którym stał drewniany stół.Owy mebel zapełniony był stosami kartek ,które raz po raz opadały z niego na kamienną podłogę.Spoglądając na to ‘’zjawisko ‘’ można by rzec iż przypomina to leniwe opadanie liści z drzew podczas jesieni.Przy stole stały dwa krzesła ,na których piętrzyły się stosy książek.Resztę wyposażenia komnaty stanowiło duże łóżko stojące przy ścianie naprzeciwko drzwi ,kilka półek zapełnionych książkami oraz duża komoda.
Z zamyślenia wyrwało mnie ciche warknięcie. Podniosłam głowę odwracając się w stronę źródła owego dźwięku.
 Kiedy moim oczom ukazał się duży tygrys estijski podbiegłam do niego ,kucając obok.Z wielką czułością zaczęłam głaskać swojego pupila ,który czując moje dłonie na swojej sierści zaczął donośnie mruczeć ,tak że echo tego dźwięku zaczęło rozchodzić się po pomieszczeniu.
 W końcu postanowiłam jednak powstać z kamiennej podłogi.Oderwałam ręce od ciała Mirlo i kiedy już miałam się podnieśc ,ten w geście protestu ,położył mi swoją łapę na ramieniu.Pochyliłam się lekko do przodu ,czując ciężar łapy tygrysa na swoim barku.Pomimo tego uśmiechnęłam się jednak ,podrapałam zwierza za uchem i kiedy już miałam strącić z ramienia jego łapę usłyszałam kroki dochodzące z korytarza.Po chwili drzwi do komnaty otworzyły się z pewnym ociąganiem i do środka weszła młoda i ,jak na elfkę ,niska kobieta.Ubrana była w prostą ,jasnożółtą suknię ,opadającą aż do kostek.Przestąpiwszy próg z gracją przeszła przez pomieszczenie ze wzrokiem wbitym w swoje stopy.Dopiero ,gdy stanęła kilka kroków przede mną ,podniosła wzrok.Kobieta miała zaokrągloną twarz ,na której osadzona była para dużych ,błękitnych oczu oraz zadarty nos.Czarne włosy opadały jej falami na ramiona.Usta były rozciągnięte w szerokim uśmiechu. 
-Witaj Uno -powiedziałam również się uśmiechając.
 -Dzień dobry ,królowo. 
Dopiero teraz przyjrzałam się temu co przyniosła kobieta.Elfka trzymała w dłoniach tacę ,na której stała szklanka mleka.Bez jakichkolwiek dalszych słów minęła mnie kierując się w stronę stołu.Odwróciłam głowę nie spuszczając z Uny wzroku.Kobieta podeszła do mebla i , z pewnego rodzaju grymasem ,który przebiegł jej po twarzy na widok stert kartek , odsunęła część stawiając na blacie szklankę.Po chwili ukłoniła się i wyszła z pomieszczenia.
 Wstałam ,na dobre odpychając Mirlo ,i podeszłam do stołu.Spoglądając na szklankę wzięłam ją do ręki.Od razu poczułam na dłoni ciepło jakim mleko ogrzało naczynie.Uśmiechając się do siebie upiłam łyk ciesząc się ciepłem rozchodzącym się po ciele.Po chwili odstawiłam jednak szklankę i ponownie podeszłam do okna.Spojrzałam na świat na zewnątrz ,gdzie na dobre nastał już poranek.Spoglądając w dół ujrzałam kilka osób przechadzających się po dziedzińcu.Wszyscy szli szybkim krokiem ubrani w długie ,ciepłe płaszcze. Na dźwięk trzasku ,jaki rozległ się za moimi plecami odwróciłam się zdziwiona ,marszcząc brwi.Moje oczy ujrzały tygrysa stojącego nad pozostałościami po stłuczonej szklance.Zwierze pochyliło się i zaczęło chciwe chłeptać mleko rozlane na podłodze.Westchnęłam głośno ,jednak po chwili wybuchłam głośnym śmiechem.Mirlo podniósł na chwilę swój łepek i spojrzał  na mnie z pewnym zdziwieniem w oczach.Po chwili wrócił do przerwanej czynności.

Słońce na dobre zostało zasłonięte przez chmury ,które w niedalekim czasie skumulowały się  na niebie.Drobne płatki śniegu opadały z nich leniwie ,przykrywając wszystko wokoło miękkim puchem.Gałęzie drzew zaczęły przechylać się w dół ,uginane przez ciężar śniegu jaki się na nich zgromadził.  Wokoło panowała kompletna cisza.Jedynym słyszalnym dla mnie dźwiękiem było skrzypienie śniegu ,po którym razem z Mirlo , stąpaliśmy.
I wszystko dalej toczyłoby się tym samym rytmem gdyby nie kroki jakie w pewnym momencie usłyszałam.Spojrzałam przed siebie odrywając wzrok od stąpającego obok tygrysa.
 Zbliżała się ku nam jakaś postać odziana w zieloną pelerynę.Kroki stawiane przez nią były bardzo szybkie.Nim zdążyłam lepiej przyjrzeć się postaci ,która do mnie podeszła ,ta już ukłoniła się przede mną ,pochylając głowę. 
–Już czekają –odezwał się męski głos.
Lekko przytaknęłam głową ,choć stojący przede mną elf nie mógł tego zauważyć. 
–Prowadź –rozkazałam.
 Mężczyzna odwrócił się i ruszył.Podążyłam za nim ,próbując nadążyć za jego szybkimi krokami.
 Wiatr zaczął się wzmagać ,mróz natarczywie szczypał w policzki.
Wyszliśmy z ogrodu i prędko skierowaliśmy swe kroki w stronę budynku.
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz