czwartek, 12 listopada 2015

Od Kevy-CD Jokasty

Czyli znowu w grupie... pomyślał Keva. Już od dawna z nikim nie współpracował i zdążył się od tego odzwyczaić. Znowu będzie spał tylko kilka godzin w obawie, że ktoś zechce dźgnąć go w plecy. Z drugiej jednak strony, skoro mieli opuścić Nekenę dobrze by było zwerbować jeszcze kogoś. Zakładając, że Pacynka zamierza zaprosić do hanzy jeszcze dwie osoby, robiła właśnie jedno z najgorszych, znanych mu, posunięć strategicznych. Jeśli zamierza działać we czwórkę kierując się tym powiedzonkiem- zginie marnie. Ale, co to go obchodziło? Przecież nie jest jej ochroniarzem, ani doradcą. Zresztą... Pewnie i tak nie przejęłaby się zbytnio jego krytyką i argumentami. Do tego stwierdzenie, że ,,dać się ograć" i ,,ufać" to jedno i to samo... Keva bynajmniej nie wróżył jej świetlanej przyszłości. Jeśli ci jej nowi kompani nie przypadną mi do gustu lub, co gorsza, będą tacy jak ona... Jaszczur zerknął na jadącą na kucyku kobietę ...Rzucę ten cały syf, zostanę piekarzem i nauczę się władać zeschłą bagietką. 
Reptilian spojrzał za siebie by upewnić się, że nikt za nimi nie jedzie i wbił wzrok w dal. Od jego ostatniej wycieczki poza Nekenę minęły jakieś dwa lata. Nigdy nie był też w Estii ani Kenarii. Miał więc nadzieję, że nie spotkają go tam żadne nieprzyjemne niespodzianki. Najlepiej żeby w ogóle obyło się bez jakichkolwiek niespodzianek, bo Keva raczej za nimi nie przepadał.
- A no tak, zapomniałabym- odezwała się nagle Oczko.
Jaszczur rzucił jej pytające spojrzenie.
- Potrzebujesz jakiegoś pseudonimu.
Już miał jej powiedzieć, że samo Keva stanowi już przydomek, ale ugryzł się w język. I to boleśnie, bo jego zęby tępe nie są. Nie będzie się przecież ledwo poznanej bandytce spowiadać. Nie... Nikomu nie będzie. Zamiast tego powiedział więc:
- Po kiego?
Skrzywił się. Już znał odpowiedź.
- To chyba oczywiste- powiedziała Oczko uśmiechając się promiennie- Używanie przydomka zamiast imienia lub, co gorsza, nazwiska, zmniejsza prawdopodobieństwo rozpoznania- zrobiła minę kogoś kto wie co mówi i ma o tym spore pojęcie.
Jednak Keva, zerknąwszy na jej odzienie, rzucił dziewczynie spojrzenie jednoznacznie mówiące ,,Weź ty mnie już, kobieto nie pouczaj".
- A co ci szkodzi? Co ci nie odpowiada w posiadaniu pseudonimów?
 Jaszczur przejechał sobie ręką po pysku. Dlaczego ja? Ale, w jednym miała rację. Co mu szkodzi?
- Nic, nic...-mruknął-...Nazywaj mnie sobie jak chcesz.

Było już ciemne i dość chłodno gdy Pacynka zatrzymała się przy kilku stojących samotnie drzewach. Zeskoczyli z wierzchowców. Keva wolał nie zostawiać konia nieprzywiązanego, ale był saidom tego, jak flegmatyczny jest jego wierzchowiec. Zdjął więc ogłowie i odszedł co najmniej pięć metrów od miejsca gdzie  rozkładała się  bandytka. Powiesił sprzęt na gałęzi. Reptilianin przyzwyczaił się już do niewygody więc oparcie się o korę i okrycie starym, szarym kocem całkowicie go zadowalało. Już miał się położyć gdy nagle w zapadających ciemnościach rozbłysła odrobinka światła i od razu znikła. Spojrzał w tamtą stronę. Oczko nazbierała patyków i właśnie mordowała się z rozpaleniem ogniska. Keva przyglądał się jej uważnie gdy szybko obracała w palcach drewno trąc nim o drugie. Kilka razy zaklęła gdy iskierka, którą tak długo usiłowała wykrzesać, gasła. W końcu wysuszone patyki zajęły się ogniem. Światło padło na jej twarz. Uśmiechała się szeroko i trochę złośliwie, jakby chciała powiedzieć ,,No i co? Wygrałam!".
Keva widywał wiele pięknych kobiet, z różnych ras i krajów, parających się tym co on. Wielokrotnie też zastanawiał się dlaczego tak się dzieje. Nie uważał w prawdzie, że wszystkie są delikatne i zależne od innych, ale był ciekaw jaka część z nich wybrała taki styl życia, a jaka została do tego zmuszona. W taki czy inny sposób. Na przykład jego matka została wydana za ojca głównie po to by przynieść zyski swojej rodzinie. Tak... Nasz albinosek wywodził się z tego maleńkiego procenta w miarę bogatych mieszkańców Nekeny. Podejrzewał jednak, że gdyby nie to dziś albo by nie żył, albo zajmowałby się czymś zupełnie innym. Może poszedłby do wojska? A gdybym urodził się, dajmy na to, zielony? Choć Kevka nie lubił się nad sobą użalać, nigdy tego zresztą nie robił, czasami spekulował jak potoczyłoby się jego życie gdyby nie kolor łusek. Albo gdyby był tym starszym z rodzeństwa?
- Halo? Jest tam kto?!- ktoś mało delikatnie zapukał w czarny hełm na głowie albinosa.
Jak dotąd jaszczur nie zdawał sobie sprawy z tego, że niemal całkowicie zastygł wpatrując się w miejsce w którym wcześniej klęczała Oczko.
- Jest, jest...-powiedział odtrącając lekko jej dłoń, nim zdążyła ponownie zastukać.
Spojrzała na niego z góry, z szeroki uśmiechu na twarzy.
- I co ty być beze mnie zrobił?- Jej głos był przesiąknięty ironią. Wskazała na hajcujące się ognisko.
Jaszczur podniósł do góry brwi i wstał.
- Zamarzłbym?
Dziewczyna bez słowa podeszła do ognia i usiadła przy nim. Keva poczuł przejmujący chłód. No tak...Nekena. Spojrzał boleśnie na dość cienki koc. Przez chwilę walczył z dumą, aż w końcu chwycił skraj materiału i, ciągnąc go za sobą, ruszył w stronę ogniska. Usiadł po przeciwnej stronie i okrył się dodatkowo kocem. Miał cichą nadzieję, że Pacynka się nie odezwie i będzie mógł spokojnie się zagrzać. Ona jednak zdawała się mieć inne plany na ten wieczór.
- Widziałam jak się na mnie patrzyłeś- mruknęła szczerząc się do niego.
Jaszczur nieśpiesznie zdjął maskę, ukazując przy tym pokaźną bliznę prowadzącą od prawej skroni do leżącego po lewej stronie pyska krańca hełmu. Odłożył przedmiot na bok, spojrzał na dziewczynę i odpowiedział jej najspokojniejszym tonem na jaki było go stać.
- Co ty mi tu imputujesz?- niemalże westchnął.
- Ależ nic!- zawołała nadal się uśmiechając.- Po prostu dzielę się spostrzeżeniem.
Keva zmrużył oczy. Droczy się ze mną. Jak ja tego nie znoszę...
- Zastanawiałem się jakim cudem tak małe rączki zdołają rozpalić ognisko- skłamał.

Pacynko?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz