wtorek, 3 listopada 2015

Od Yanan-CD Dean'a:Freys przyczyną życiowych decyzji

- Nie mogę w to uwierzyć! Freys, jak mogłeś?! - drę sie na kota z rękami latającymi na wszystkie strony. Tak, mam tendencję do przesadnego gestykulowania.
~Ja nie zrobiłem tego specjalnie. Jak ty walczyłaś z tym tam, to zobaczyłem sztylet za pudłem i... No nie przerwę walki, tak?
- Tak, tak! Och, nie mogę! Przez ciebie...
- Poznałaś kogoś tak niesamowitego jak ja? - słyszę za plecami cichy głos.
Odwracam się gwałtownie i chlastam włosami po twarzy kolegi. Tak, zdecydowanie muszę je wreszcie zciać.
- Ha! Chciałbyś, prawda? Nic z tego, w życiu nie nazwę cię niesamowitym! Co najwyżej niemożliwym! O, tak właśnie. Zostaniesz Asambhava!
Ciemnooki unosi brew do góry i uśmiecha się lekko.
- Wspaniale, a ty zostaniesz Płomyczkiem - odpowiada.
Prostuje sie i podkrada jadłko ze straganu. Odgryza kawałek podczas gdy ja odgryzam mu głowę... W myślach oczywiście. Choć ta wizja jest niesamowicie realna...
- Musisz za nie zapłacić - ostrzegam, odwracając się, chowając sztylet do buta a Nastyę do kieszeni przy pasie.
- Dlaczego? Naskarżysz na mnie?
- Sam to zrobiłeś, Asambhava! To jest stragan mojego brata. - Splatam ręce na piersi i uśmiecham się złośliwie. Chłopak bez wątpienia jest nieco mniej pewny siebie.
- Hmm. W porządku. Tylko wiesz... nie należy mi się jakieś odszkodowanie za tę nieuzasadnioną napaść?
- Ha! Odszkodowanie? Więc przyznajesz, że cię trochę poszkodowałam? - Szczerzę się.
- Ja tylko mówię o zszarganiu mojego dobrego imienia - mówi, udając świętoszka i odgryza kolejny kawałek jabłka.
Śmieję się pod nosem. Dobrego imienia, co? Zabawne...
- Nie wiem co cię śmieszy. Jak by nie było, oskarżyłaś mnie o kradzież na oczach wielu ludzi, z których zapewne...
- Zapewne kilka kobiet chciało się z tobą przespa... cerować? - Uśmiecham się jeszcze szerzej z zadziornym błyskiem w oku i podpieram się rękami na biodrach.
Ciemnooki połyka z trudem większy kawałek jabłka, lekko się nim dławiąc. Uderzam go więc mocno w plecy. Jego spojrzenie zatrzymuje się na chwilę na mojej ręce.
Owracam się nie kryjąc uśmiechu spowodowanego takim obrotem wydarzeń - śmieszny ten Asambhava. Tylko w zasadzie... nadal nie wiem jak ma na imię? To znaczy, nie zebym leciała się z nim kumplować ale jak tak dalej pójdzie, zawsze zostanę Płomyczkiem, czego bardzo, ale to bardzo bym nie chciała.
- A ty jesteś jedną z nich? - słyszę pytanie i momentalnie tracę uśmiech.
Przezszywa mnie grad zimnych jak lód szpileczek bo rozpoznaję ten głos. Należy do...
- No dalej, Yanny. Znalazłaś sobie nowego kompana? - Stoi za mną, tuż obok tego, który ma w oczach noc. Mierzę go lodowatym spojrzeniem. Prostuję się i zaciskam palce prawej ręki na ostrzu Nastyi.
- Odejdź, stąd Trevor - warczę.
- Odpowiedz mi, Yanny. Teraz on zajął moje miejsce? Ten... - Wciąga głęboko powietrze. Jego oczy rozszerzają się groźnie. - A! Więc znów wybrałaś likantropa. Czyli masz do nas słabość... - Uśmiecha się ponuro.
Rzucam szybkie spojrzenie na twarz nowopoznanego. Likantrop?!
- Wiesz, jak coś mówisz, co mów chociaż ciekawie, dobrze? Wszyscy troje wiemy o wszystkim, co nam powiedziałeś, więc... - Błyska ostrze Ciemnookiego. - Łaskawie pozwól nam dokończyć rozmowę. - Sztylet Ciemnookiego przybliża się niebezpiecznie do ciała Trevora. Jednak mój dawny wspólnik jest sprytny i szybki, podejrzewam tak samo jak Ciemnooki.
Zaczynam się gotować - no jeszcze tego brakowało żeby mnie bronił przypadkowy chłopak, z którym przed chwilą walczyłam..., no, pojedynkowałam.
- Och, dość tego. Trevor... odejdź. Nie będę tłumaczyła dwa razy.
~Znowu on? Mogę na niego nasikać?
~~Dorga wolna, Freys!
Usmiecham się mimo woli, a mój kocurek spokojnie, bez ostrzeżenia i niezauważony oznacza Trevorowi buty.
Dean? Mam nadzieję, że zamieszanie nie przeszkadza? :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz