czwartek, 5 listopada 2015

Od Nevary

Nevara przeciągnęła się mocno. Otworzyła oczy i zwalczyła pokusę by je zamknąć i ponownie zasnąć. Przez chwilę półleżała wsparta na przedramionach po czym, niechętnie, przerzuciła nogi nad brzegiem hamaka i postawiła stopy na zimnej ziemi. Dźwignęła się z posłania i podeszła do sporego plecaka leżącego przy śpiącym Mafiku. Dziewczyna po dłuższym grzebaniu wyciągnęła z niego garść suszonych owoców i bukłak. Przysiadła obok zwierza i zaczęła powoli przeżuwać morelę. Nie miała ochoty wyruszać dalej. Choć zima dobiegała końca wybieranie się na północ już teraz nie było zbyt mądre, a nawet ocierało się o skrajną głupotę, biorąc pod uwagę, że Drzewko nie posiadała obuwia. Więc dlaczego brnęła dalej? Jest wolna, nikt nie może jej rozkazywać. A jednak pewne czynniki, na które nie miała wpływu, zmuszały ją do wędrówki w stronę chłodniejszych krajów. Nie chodziło o to, że w Nekenie jest mało lasów. Rzecz w tym, że okolicznym łowcom bardzo nie podobało się jej towarzystwo. Stanowiła dla nich konkurencję, a u co poniektórych nawet przerażała. Trochę ją to bawiło. Dwunogie jaszczury boją się jakiejś półdzikiej wariatki. Choć w sumie... W sumie to idzie to zrozumieć.
Nevara podniosła się z ziemi, pociągnęła solidny łyk wody i poczęła zwijać hamak. Wąski rulonik przymocowała do plecaka. Narzuciła swój dobytek na plecy, chwyciła laskę i pogwizdując ruszyła przed siebie. Nim opuściła oazę jej ramiona pokryła warstwa palmowej kory, a na karku wyrósł duży, ciemnozielony liść, który ukrył w swym cieniu plecak. Parę minut potem obudził się Mafik. Dogonił Iskierkę i szturchnął ją nosem na powitanie. Dziewczyna pogładziła przyjaciela po szyi i nie zwalniając kroku powędrowała na północ.

- Uwierz mi na słowo, że ja też nie mam na to ochoty- głos Nevary był do tego stopnia łagodny, że ktoś kto zna ją też od tej drugiej strony zacząłby rozważać, czy czasem nie ma w planach zadźgać Mafika.
Stwór jednak nie dawał się przekonać do wejścia w obręby Summis. Oboje nie mieli na to ochoty, ale gdzieś trzeba było sprzedać nagromadzone skóry.
Wielu dziwiło, że druidka utrzymuje się z myślistwa. Ona jednak nie była tym rodzajem druida, który stara się bronić wszystko co żywe. O nie, zdecydowanie nie to było jej priorytetem, choć rzeczywiście nie lubiła zabijać. Niestety nie znała się lepiej na niczym innym poza magią. Gdyby jednak zaczęła się nią parać bardziej zawodowo mogłaby zostać narażona na towarzystwo wielu ludzi. Tego natomiast wolała uniknąć.
- No choć!- z całej siły popchnęła obwieszonego skórami Mafika.
Nie jeden mąż bez skutku usiłowałby go przepchnąć, nie mówiąc już o Nevadzie, która choć słaba nie była to i mocarzem bym jej nie nazwała. W końcu zostawiła  zwierza samego i ruszyła w stronę miasta. Ten długo nie wytrzymał i ruszył za Takriti. Drewniana nie miała już na sobie żadnego drewna, ani liści (poza tymi żółtymi). Czułą się odsłonięta, niemal bezbronna. Mocniej zacisnęła palce na lasce. Strażnicy przy bramie podejrzliwie spoglądali na nią i Mafika. Potwór, nieco pochylony, trzymał głowę blisko głowy dziewczyny jakby liczył, że ona go obroni. Ta usiłując zachować kamienną twarz minęła zbrojnych. Pierwszym co rzuciło jej się w oczy był ogromny ruch i harmider jaki panował za bramą. Potwór z trudem zmusił się do uniesienia głowy wyżej. Nie tracąc więcej czasu ruszyli ku targowi. Niechętnie wniosła opłatę i ustawiła Mafika tak by nie utrudniał przechodniom życia.
Miała nadzieję dobrze zarobić. Sprowadziła między innymi skóry węży. Udało jej się nawet znaleźć ciało młodego silura, a takie towary sprzedawały się lepiej niż ciepłe bułeczki. Zwłaszcza, że ostatnio zaczęto ich używać do wykładania rękojeści mieczy. Ponadto wielu panów podlizywało się swoim wybrankom wręczając im wszelkiej maści wartościowe podarki, a skóra silura to prawdziwy rarytas. Podobnie jak i jego zęby, rogi i szpikulce. Tego drugiego jednak nie zdołałaby przytachać tak daleko w tak krótkim czasie. Sprzedała je więc przy pierwszej okazji, trochę za tanio...
Nie miała jednak czasu by się tym teraz przejmować. Właśnie podszedł do niej gruby szlachcic, któremu nie odpowiadała cena lisiego futra.

Nim Nevara pozbyła się większości towaru słońce znikło za horyzontem. Przez chwilę rozważała czy ten jeden raz nie przenocować w tawernie, ale na myśl o śpiącym pod jej drzwiami Mafiku porzuciła tę myśl. Chyba pozostaje jej zrobić to co zwykle w takich sytuacjach- znaleźć jakiś przytulny kącik i spróbować zasnąć. Poprowadziła potwora przez kręte uliczki. Nie była tu po raz pierwszy i nie po raz pierwszy zmuszona była do spania w mieście. Znała więc kilka spokojnych kątów. Gdy dotarła w okolice jednego z nich księżyc był już wysoko. Rzucał blade światło na niemal niewidoczne w mroku, wąskie uliczki. Skręciła do tej w którą spokojnie mieścił się Mafik. Skręcała kilkakrotnie, to w prawo, to w lewo, aż dotarła do małego skweru z rosnącą po środku wierzbą płaczącą. W drapała się na jedną z grubszych gałęzi i ułożyła w miarę wygodnie. Naszła ją ochota by ponownie pokryć swoją skórę drewnianym pancerzem.
~ Jeszcze cię ktoś zobaczy.
 Na chwilę obecną mało co ją obchodziło. Była zmęczona, chciała spać i poczuć się choć trochę bezpieczniej.
~ I co z tego?
~ Tylko się mówi, że są tacy tolerancyjni. Jak myślisz, jak zareagują na omszałą dziewuchę z potworem u boku?
Iskierka poczuła lekkie rozdrażnienie. Naprawdę jest już tak samotna, że kłóci się sama ze sobą? Mocniej zacisnęła palce na lasce pomimo iż wiedziała, że nie może nic zrobić by ten głos zamilkł.
~ Pewnie uznają mnie za mocno stukniętą dzikuskę. Przywykłam.

~ Ale oni nie...
~ Zamknij się. Chcę spać.
I jak powiedziała, a raczej pomyślała, tak zrobiła. Otuliły ją, pokrywające skórę, liście i cienkie gałązki wiecznie płaczącej wierzby. Nie dawały ciepła, jedynie poczucie bezpieczeństwa. I to jej całkowicie wystarczało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz