niedziela, 25 października 2015

Od Guédé: Dzień głupców

-Chodźmy!- Zawołał po raz wtóry młody szlachcic, starając się namówić przyjaciela na wejście do tajemniczego namiotu.
-Nie mam zamiaru. Mało wariatów kręci się tu dziś? A to miejsce wygląda podejżanie.- Przyjaciel założył ręce na piersi, podczas gdy drugi cały czas go namawiał. W tym momęcie za ich plecami rozbrzmiał cichy, acz przerażający. Śmiech który sprawił że po ich karkach przebiegł chłodny dreszcz.
-Co jest panowie? Obleciał was strach?- Wysoka kobieta o nieco dzikim wyglądzie stanęła tuż za nimi i uśmiechnęła się łyskając białymi kłami, na co kolana wyrzszego, bardziej opornego chłopaka zadrżały. Odciągnął on kawałek bogatego kolege i szepnął.
-Słuchaj, zbierajmy się stąd. Ta kobieta to zapewne kolejny szarlatan.- Nie dokończył jednak bo dziewczyna przeszła między nimi i Teatralnym ruchem odsłoniła wejście do ciemnego namiotu.
-Nie zadzierać ze mną, lepiej nie... Uszanować magię radzę wam. To mój świat, a nie wasz. Przyjaciół tam ja w zaświatach mam...- Gdy to powiedziała melodyjnym głosem pochodnie obok rozbłysły zwracając uwagę młodzieńców na szyld "voodoo". A po chwili z wnętrza odpowiedziało echo jej słów. Blond szlachcic zaciekawił się i aż uśmiechnął widząc te kolorowe sztuczki. Drugi nadal wyglądał niepewnie. Ciemnoskóra nie czekała aż sami się ruszą tylko wprowadziła obu do środka. Gdy tylko kotara opadła pozostawiając pomieszczenie w mroku, gdzieś w kącie zapłoneły świece nieco oświetlając wnętrze wypełnione kośćmi, laleczkami, maskami i innymi dziwnymi przedmiotami. Młodzieńcy nawet nie zaóważyli że cień kobiety poruszał się niezależnie od niej i pchnął ich w stronę stołu z trzema krzesłami. A gdy do nich podchodziła, to właśnie jej cień na moment zmienił się w węża i przepełzł pod stołem tuż przed nią. Następnie przysunął jej krzesło gdy siadała.
-Czego chcecie? Miłości? Pieniędzy? Sławy? Nie, nie mówcie mi... Sama wam powiem jaka jest wasza przeszłość, przyszłość i najskrytsze marzenia.- Jej głos cały czas był zimny i spokojny. Mężczyznom pochłoniętym obserwowaniem jej, umykało wiele szczegółów, która bez słowa wyjęła talię kart i zaczęła w widowiskowy sposób je tasować.
-Trzy karty powiedzą mi o was wszystko. Wystarczy że je wybierzecie.- Płynnym ruchem uformowała wachlarz z którego młodzieńcy pociągneli kilka kart i położyli na stole przed sobą. Zanim jednak cokolwiek powiedziała wyciągnęła dłoń w znanym geście. Mężczyźni sięgnęli po sakiewki wręczając jej kilka monet. Z chytrym uśmiechem schowała je i kontynowała zabawę.

-Święto głupców co? Naiwni...- Zachichotała do siebie patrząc na jej kliętów odchodzących w tłum i podrzuciła w ręku sakwę pełną pieniędzy. Nawet nie poczuli kiedy stracili zarobki. Za kilka sprytnych kłamstw i jej spostrzerzeń wielku traciło majątki. Przy takich kliętach nigdy nie wykorzystywała magi, twierdziła, że tacy ludzie na nią nie zasługują. Zerknęła na swojego "towarzysza" i przybiła mu piątkę. Wróciła do namiotu, usiadawiając się na swoim krześle. Podniosła do oczu jedną z swoich laleczek przebitą na wylot sztyletem i uśmiechnęła się jadowicie wystawiając na chwilę swój wężowy język. Wyczóła przez to w powietrzu obcą woń. Uniosła brew i raz jeszcze wystawiła język by się upewnić.
-No proszę... chyba mamy dziś ruch.- Wyszczeżyła się na powrót widząc stającą w wejściu postać.

 Ktosiu? Cóż cię do mnie sprowadza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz