niedziela, 25 października 2015

Od Miry (CD Revern’a): Cętki!

Występ, jak zwykle nie trwał zbyt długo. Mirze jednak ani trochę to nie przeszkadzało. Oboje, wraz z Dun’em grali tylko i wyłącznie dla własnej przyjemności, oraz po to by poprawić nastrój innym. Nie dla pieniędzy, nie dla uwielbienia, nie dla sławy. To wszystko były tylko puste rzeczy, które sprawiały, że sztuka już nie była piękna. Ona dalej wierzyła w piękno sztuki, a zwłaszcza w to, że swoją bezinteresownością może znów je odnaleźć i przywrócić do życia. Dlatego też ich występy były tak długie, jak życzyła sobie widownia. Najważniejsze dla khajitki było jednak to, że po występie nikt nie odważył się podejść do nich z pieniędzmi. Żaden gość nawet nie myślał o tym, by zaproponować jakąkolwiek opłatę, czy wynagrodzenie, za umilenie wieczoru. Większość mieszkańców znała stosunek tych dwóch muzyków do sztuki i doskonale wiedzieli, że za pieśni nie oczekują niczego innego, jak zadowolenia słuchaczy. Poza tym, choć Mira nie była specjalnie agresywna, to Dun był gotów przyłożyć komuś za jakiekolwiek próby zapłaty. Taki to już był z niego zabawny kompan. Brennan jednak zawsze to w nim lubiła i cieszyła się, że jej przyjaciel ani trochę się nie zmienił.
Po skończonym występie goście Karczmy wrócili do swoich zajęć. Wielu z nich rozmawiało dość głośno, próbując przekrzyczeć siebie nawzajem, inni byli bardziej zajęci wpatrywaniem się w swój talerz, bądź kufel. Rudy chłopak jeszcze przez chwilę przyglądał się dwóm muzykom, co nie uszło uwadze żadnego z nich. Mira puściła oczko do chłopca, na co ten zaśmiał się promiennie. Ale w końcu nawet i on wrócił do rozmów ze swoimi przyjaciółmi, był bowiem zbyt młody, by jego myśli mógł pochłonąć alkohol.
Kątem oka Mira zauważyła jeszcze jedną osobę, która nie wróciła do swoich spraw. Obróciła odrobinę głowę, tak by nieznajomy nie dostrzegł, że dziewczyna go obserwuje, ale dawało jej to też możliwość przyjrzenia się obcemu khajitowi. Był to wysoki mężczyzna i zdawał się być niewiele starszy od niej. A przynajmniej takie odniosła wrażenie po tych kilku sekundach obserwacji. W oczy od razu rzuciła jej się barwa sierści khajita. Była pstrokata! Mira jeszcze nigdy nie widziała pobratymca o takim futrze i to miało zdecydowany wpływ na jej dalszy ruch. Bo o ile wcześniej nie była pewna, czy powinna podejść do nieznajomego, tak teraz wszystkie jej wątpliwości rozwiały się i znikły bez śladu.
Kotka wstała ze stołu, na którym wcześniej siedziała, gdy grali razem z Dun’em i podeszła do obcego o pstrokatej sierści. Dun widząc ruch swojej przyjaciółki nic nie powiedział. Bo niby dlaczego by miał zwracać jej jakąkolwiek uwagę? Przecież Mira była dorosła i samodzielna, mógł więc być pewien, że nie zachowa się nieodpowiednio, a przynajmniej nie zrobi żadnego głupstwa, którego oboje mogą potem żałować. Zaraz jednak uświadomił sobie, że mowa była tutaj o M i r z e
B r e n n a n , czyli kimś kogo nigdy nie można być pewien. To miało zdecydowany wpływ na jego dalsze działania i podobnie jak wcześniej Mirka, tak teraz i on wstał ze stołu i udał się za khajitką, która już właściwie siedziała przy nieznajomym.
-Ło stary!- Mira zwróciła się do obcego, jakby byli dobrymi przyjaciółmi i nie widzieli się od kilku lat. Wskazała przy tym wyraźnie na jego futro.- Jesteś cały w plamki! Ale ekstra!
Już prawie pacnęłaby go palcem w jedną z cętek na sierści, gdy nagle i zupełnie „przypadkiem” została szturchnięta przez Dun’a, który podszedł do dwójki młodszych od niego khajitów w samą porę.
-Wybacz mi za nią, ale to po prostu Mira.- rzucił obcemu, jakby takie wyjaśnienie miało wszystko tłumaczyć. I rzeczywiście- tłumaczyło, choć trzeba było znać ową khajitkę trochę dłużej, by to zauważyć.
Obcy khajit uniósł jedną brew, ni to w geście rozbawienia, ni zdziwienia. Przez chwilę patrzył na Dun’a, po czym jego wzrok padł na Mirę i znów przeskoczył na Dun’a. Ostatecznie po prostu spoczął na tej dwójce.
-Nic się nie stało.- odrzekł w końcu, a koniuszki jego ust uniosły się odrobinę do góry, w szczerym, lecz niemalże niewidocznym uśmiechu. Nie umknął on jednak uwadze Miry, gdyż naprawdę mało co jej umykało. Zwłaszcza, jeśli w grę wchodziło poznawanie nowych osób.
-Oh, gdybyś znał ją dłużej, nie byłbyś taki pewny siebie.- rzekł przesadnie Dun żartobliwym tonem, tak by jego przyjaciółka nie miała mu jego słów za złe. Jednocześnie jednak odepchnął ją od nieznajomego, gdyż Mira, jak to Mira znów nie mogła się powstrzymać by dotknąć cętki khajita. O mało z resztą nie została za to pacnięta przez przyjaciela w palec, choć od tego czynu powstrzymała go chyba tylko i wyłącznie obecność nieznajomego. Bądź co bądź wolał zachować pozory dobrego wychowania. Stanowiło to widoczny kontrast z zachowaniem Miry, której najwyraźniej wcale nie zależało na dobrym pierwszym wrażeniu, tylko na dotknięciu plamek na futrze gościa.
-Gdyby znał mnie dłużej- zaczęła Mira, która uznała, że właśnie nastała pora, by i ona dołączyła do rozmowy.- wiedziałby, że gadasz bzdury. Nie słuchaj się go- to drugie skierowała do nieznajomego.- To szaleniec, nie wie co mówi. A teraz powiedz mi lepiej, czy te cętki są prawdziwe!- wypowiedziała to, przyglądając się z zaciekawieniem ubarwieniu nowo-poznanego khajita. Tym razem powstrzymała się jednak od dotknięcia futra mężczyzny, w obawie przed pacnięciem w łapę przez Dun’a.
-A ta znów o jednym.- westchnął najstarszy khajit, który nie mógł się zdecydować, czy był zawiedziony, czy też zażenowany zachowaniem Miry. Ona jednak, jak już zapewne zdążyliście się domyślić, miała to gdzieś.
-Oj, nie jojcz mi tutaj.- zwróciła się do przyjaciela.- Poza tym wydaje mi się, że musisz już iść.- dodała z rozradowanym, ale i jednocześnie trochę złośliwym uśmiechem. Ta uwaga mogła wydawać się odrobinę nieprzyjemna, gdyby nie fakt, że Dun faktycznie musiał już wracać do domu, do czekającej na niego rodziny.
Wyjście z Karczmy nie zajęło mu dużo czasu, zwłaszcza że w pewnym momencie został on niemalże wypchnięty za drzwi przez Mirę, która oczywiście zrobiła wszystko w „dobrej wierze”, by pomóc staremu przyjacielowi szybciej dostać się do domu. Dun nie był za to zły na przyjaciółkę, a nawet zaśmiał się, wyraźnie rozbawiony zachowaniem młodej khajitki.
Tej jednak już przy nim nie było. Mira w mgnieniu oka znalazła się z powrotem przy obcym z cętkami, który od początku przyglądał się poczynaniom dwójki obcych mu kotów.
-Jestem Mira. Brennan.- po tym wszystkim dziewczyna uznała, że może warto byłoby się przedstawić i choć raz stwarzać przy tym pozory dobrego wychowania.
-Revern Clamor.- chłopak uśmiechnął się odrobinę, najwyraźniej dalej był nieco zaskoczony, ale i rozbawiony zachowaniem khajitki.
-Wspaniale!- Mira klasnęła w łapy.- A skoro już się znamy, to teraz możesz odpowiedzieć mi na pytanie. Czy te cętki są prawdziwe? Nigdy nie wiedziałam khajita o takim ubarwieniu.- przyznała i tym razem w końcu udało jej się dotknąć jednym palcem cętki, znajdującej się na ramieniu Ravern’a.

 Revern?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz