- Szlag by cię trafił, durna ognista kulo! - zaklęła jeszcze parę razy zasłaniając oczy ręką. - Jest zima, do chole*y! Idźże sobie na południe!
Słońce, rzecz jasna, nie odpowiedziało. Jokasta nawet była zdania, że ją niegrzecznie zignorowało. Na pogodę nie mogła poradzić nic. To właśnie irytowało ją najbardziej. Nienawidziła nie mieć na coś żadnego wpływu. Była w Nekenie, więc czego mogła się spodziewać? Śniegu?
- A srał cię pies - stwierdziła zbulwersowana i usiadła.
Dziewczyna długo już nie narzekała na senność. Znalazła inny, bardziej odpowiedni do tego powód. Gdy tylko wstała i przeciągnęła się rozprostowując mięśnie wszystkie zakrzyknęły wspólnym chórem bólu. Szczególnie barki, mięśnie pleców i brzucha oraz uda. Oczko stęknęła i skrzywiła się. Trzeba było nie jechać cały dzień wierzchem. Same z tego kłopoty, a nic pożytku. Co z tego, że zwiększyła dystans przed pościgiem. Pewnie nadrobili go przez noc i lada chwila grupka bandytów wyłoni się zza najbliższego pagórka. W sumie to dziewczyna nie miała zielonego pojęcia czemu ją dalej ścigają. To przecież ONI ją zdradzili, wystawili do wiatru. Ona im się tylko ,,lekko" odgryzła...a nawet ,,odcięła". Mają za swoje, sukinsyny. Trzy bite lata ,,zawodu", a oni tak się odwdzięczają?! Grupowy bunt, próba gwałtu (skończona odcięciem ręki naiwnemu cwaniaczkowi), a potem jeszcze ją chcieli na dębie powiesić! Niedoczekanie!
Jokasta zwinęła swoje niby obozowisko i mając jeszcze odrobinę czasu za pomocą lusterka ogarnęła fryzurę i starła rozmazany makijaż. Wkrótce i tak sprawi sobie nowe kosmetyki. Tymczasem pasący się niedaleko na rzadkiej trawie Pottock podszedł do swojej właścicielki, zarżał cicho na powitanie i szturchnął dziewczynę miękkimi chrapami w przedramię domagając się odpowiedzi. Dziewczyna parsknęła perlistym śmiechem drapiąc dzielnego kuca za uchem.
- Dobry konik - powiedziała czule. - Całą noc na warcie stałeś? Och ty mój mały bohaterze.
Pottock wyraźnie zadowolony parsknął i tupnął nogą lekko pospieszając Pacynkę. Kasta osiodłała go więc, upięła porządnie i tak już uszczuplone juki po czym wskoczyła na grzbiet kuca. Konik z miejsca ruszył galopem. Nie ma co marnować czasu. Jak się zadziera z grupą zbrojnych to trzeba szybko znaleźć sobie nowych ,,sojuszników".
,,Teas...piękne jak zwykle, pomyślała sarkastycznie Jokasta jadąć główną ulicą. Większość jeszcze przed wjazdem zeskakiwała z grzbietu wierzchowca i prowadziła go dalej pieszo. Dlaczego? Chole*a wie. W każdym razie dziewczyna nic takiego nie zrobiła. Jechała dumnie wyprostowana na równie dumnym kucyku opierając jedną dłoń elegancko o biodro, a drugą trzymając wodze. Niepotrzebnie. Pottock był na tyle dobrze wytresowany, że Caldemeyn bez problemu sterowała nim samymi nogami. Co trzeci przechodzień mierzył ją wzrokiem. Ich spojrzenia Jokasta podzieliła na dwie kategorie: fascynacja i chorobliwa zazdrość. Tych drugich trzeba się będzie wystrzegać. Od zazdrości do kradzieży w Nekenie dzieli jeden krok. O Pottocka Kasta się nie martwiła. Nikt oprócz niej nie da rady go dosiąść, a jeśli go gdzieś spróbują zaciągnąć konik wyrwie się i wróci do miejsca z którego został zabrany. Wartościowych rzeczy - poza ubraniem i szablą - nie miała żadnych.
W końcu dziewczyna dotarła do knajpy której szukała. Przerzuciła wodze Pottock'a przez palik przeznaczony do uwiązania koni i ruszyła do wejścia. Kuc nie ruszy się na krok, a przerzucone wodze znaczyły, że właścicielka da sobie radę bez jego pomocy...przynajmniej na jakiś czas. Tawerna jak każda inna - obskurna, zadymiona opium i ziołem fajkowym oraz śmierdząca potem, piwskiem...Uch, lepiej pozostałych woni nie wymieniać.
,,Dobrze panie Albinos", pomyślała dziewczyna wodząc czujnym wzrokiem po wnętrzu, a zwłaszcza po kątach. ,,Obyś tutaj był. Inaczej będę musiała obciąć pewnemu informatorowi język".
Pacynka w końcu zatrzymała spojrzenie na siedzącym samotnie przy stoliku białym reptilianie. Jak to nie jest albinos, to chyba sobie palce utnie. Joka przystąpiła do działania. Uśmiechnęła się promienniej niż słońce Nekeny o poranku i raźnym krokiem ruszyła do stolika czerwonookiego jegomościa. Odkopnęła lekko krzesło wybudzając mężczyznę z zamyślenia po czym usiadła, wyjęła z nóż i wbiła go w stół na tyle mocny, by siedział w miejscu, ale na tylko płytko, by nie było problemu z jego wyrwaniem. Zakrzywione ostrze zadrgało lekko. Pytanie, kto pierwszy po nie sięgnie...
- Piękny dzień, nieprawdaż? - zaczęła pogodnie, opierając głowę na dłoni.
- Czego chcesz? - odwarknął z miejsca reptilian.
- Dobra...czyli tak się bawimy - dziewczyna spoważniała i wyprostowała się. - Prosto z mostu: rekrutuję nową grupę.
- A jakaż to grupa? - jaszczur znudzony zaczął bawić się szklanką. - Sądząc po twoim wyglądzie zapewne cyrk albo objazdowy dom rozpusty.
Jokasta powstrzymała się od chwycenia za nóż.
- Tak, tak. Będziemy zabawiać ludzi w pięciu królestwach żąglującym albinosem reptilianem! - odparła sarkastycznie. - Chyba, że wolisz tą swoją drugą opcję. Wiem, że do głupich nie należysz, więc się ze mną nie drocz. Dobrze wiesz o jaką ekipę mi chodzi. Oboje siedzimy w tym fachu.
- A mogę wiedzieć z kim mam do czynienia? - albinos zrobił się bardziej podejrzliwy.
- Hah! Ładny ruch. Liczysz na kartę przetargową - dziewczyna odchyliła się do tyłu na krześle i oparła buty o blat. - Przyjaciele mówią na mnie Pacynka lub Oczko. Dla pozostałych jestem mniej lub bardziej znana jako Uciekinierka. Od ciebie zależy do której grupy dołączysz.
Keva? Wątpię, by te pseudonimy coś ci mówiły, ale Joka lubi się popisywać x3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz