- Keva- odparł- Po prostu Keva.
Reptilian zmarszczył brwi. Może to i dobry pomysł? Ale z drugiej strony wypuścić się nie wiadomo gdzie z obcą kobietą, lubiącą uszkadzać stoły? Istniało też ryzyko, że będzie oczekiwała posłuszeństwa. Trudno, najwyżej go nie dostanie.
- Ciekawa propozycja- mruknął rzucając jej niezbyt przychylne spojrzenie- Ale powiedz mi proszę, co będę z tego miał?
Oczko zaśmiała się krótko. Oczko... pasuje.
- To co sobie wywalczysz- stwierdziła.
Źrenice Kevki zbliżyły się do siebie. Jego wzrok prześlizgnął się po ładnej twarzyczce dziewczyny i zatrzymał na owych słynnych oczkach. Doszukiwał się w nich czegoś co wskazywałoby na kpinę. Było. Bynajmniej nie traktowała go na poważnie. Keva z głośnym westchnieniem odchylił się w krześle. Skrzyżował ramiona na piersi nie odrywając wzroku od dziewczyny.
- Niech będzie- mruknął- To do kąt najpierw?
Oczy Pacynki błysnęły, podobnie jak zęby. Zrzuciła nogi z blatu stołu i wstała z krzesła. Przez chwilę mogła popatrzeć sobie na niego z góry. Oparła rękę na biodrze. Emanowała pewnością siebie.
- A jakie to ma znaczenie?
Keva oparł łokcie o stół i wsparł głowę na splecionych palcach mimo iż za chwilę pewnie i tak będzie musiał wstać. Uniósł do góry jedną brew.
- Żadne.
- Świetnie!- zawołała- Więc idziemy!
To powiedziawszy ruszyła w stronę drzwi.
- Już pędzę- mruknął Keva dźwigając się z krzesła.
Podszedł do barku.
- Jeszcze raz to samo- mruknął spoglądając w stronę drzwi, za którymi przed chwilą znikła Pacynka.
Gdy spojrzał na swoją szklankę wypełniona była przezroczysty żółtawy płyn. Wyżłopał wszystko ciurkiem i rzucił na blat garść Neretów. Wyszedł na ulicę. Przy palikach stała Oczko z... kucykiem? W tej właśnie chwili Keva miał ochotę odwrócić się na pięcie i wrócić do knajpy. Pożałował też, że nie poprosił o kolejne dwie szklanki. Może wtedy nie zauważyłby tej drobnostki.
- No co tak patrzysz?- zawołała szeroko uśmiechnięta dziewczyna mimo, ze pewnie już znała odpowiedź.
Keva głośno wciągnął i wypuścił powietrze po czym przejechał cobie dłonią po prawej połowie twarzy, albo raczej pyska. To się nie dzieje na prawdę. Po prostu za dużo wypiłem.
- Nic, nic- rzucił podchodząc do uwiązanego trochę dalej wielkiego siwego ogiera.
Odwiązał jego wodzę i dosiadł. I bez tego górowałby nad pacynką, sytuacja niewiele się zmieniła gdy ta dosiadła kuca. Mimo tego ogromnego dystansu emanowała od niej duma, która pewnie, gdyby nie powaga Kevey, rozbawiłaby go.
Jadąc za Pacynką ulicami Keva nie wiedział co zrobić z twarzą. Ilekroć przechodnie na niego patrzyli czuł się lekko skrępowany, co było dla niego prawdziwą nowością. Gdyby patrzył na wszystko obojętnie ktoś mógłby pomyśleć, że nie widzi nic dziwnego w tej sytuacji, a to BYŁO dziwne. Na zmianę więc nieporadnie wykrzywiał pysk i doprowadzał go to porządku. Ostatecznie zdecydował się na obojętny wyraz twarzy. Zrezygnował jednak gdy Oczko zsiadła z kucyka przy stoisku z perfumami, biżuterią, środkami higieny osobistej i innymi rzeczami głównie dla kobiet przeznaczonymi. Rozpoczęła się głośna rozmowa ze sprzedawczynią, której Kevie nie chciało z się słuchać. Z trudem powstrzymał się od zakrycia twarzy dłońmi. Co ja robię...?
- No to możemy jechać- powiedziała upychając do juk stertę przedmiotów którym po nazwach wymienić po nazwie Keva nie umiał.Wiedział jedynie, że nie są to przedmioty niezbędne. Teraz wyglądam pewnie jak je ochroniarz. Milczący, skupiony na swojej robocie. Dziewczyna dosiadła kuca i ruszyła dalej. Jadąc z tyłu reptilian modlił się w duchu, mimo iż był ateista, by jechała po prowiant. Ku jego uldze zatrzymali się gdzieś pomiędzy rzeźnią,a stoiskiem z owocami i warzywami. Nie widział czy ona się wszystkim zajmie czy też powinien sam o siebie zadbać. Na wszelki wypadek kupił sporo suszonego mięsa i, podjeżdżając nieco dalej, świeży chleb. Zapakował wszystko do juk. Gdy spojrzał na Pacynkę była mocno zamyślona. Widział jak zerka na słońce, jak grymas wykrzywia jej twarz. Postanowił jej nie przeszkadzać. Niech myśli. Może nawet wyjdzie jej to na dobre.
W końcu podniosła na niego wzrok i uśmiechnęła się złośliwie.
- Jedziemy- powiedziała i zawróciła kuca.
Z kierunku Keva wywnioskował, że wyjeżdżają z miasta. Powiódł wzrokiem po przechodniach. Jedni go ignorowali, inni wytykali palcami. Jeszcze inni rzucali mu nie ufne spojrzenia. Jestem odmieńcem, z masko-hełmem na łbie. Czego ja niby oczekuję?
Z zamyślenia wyrwała go dziwna, wręcz nienaturalna cisza. Rozmowy, szepty, i tupnięcia ustały. Koń zatrzymał się tuż za kucem, siedzącej sztywno, Pacynki. Wpatrywała się gdzieś w dal. Kevka powiódł wzrokiem nieco dalej. Od strony równin, w ich stronę zmierzało sześciu konnych. Reptilian nie widział ich z takiej odległości zbyt dobrze, ale zauważył, że jeden z nich nie miał części ręki. Jeźdźcy jednocześnie, nie zważając na liczebność widowni, obnażyli broń i lekko przyśpieszyli. Keva zmarszczył browi i ją powoli nawracać wierzchowca.
- Nową grupę, powiadasz?- mruknął.
Jokasta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz