niedziela, 6 grudnia 2015

Od Kevy- CD Jokasty

Patrząc na odchodzącą od niego Pacynkę, Keva nie był pewien kogo jest mu tu żal najbardziej. Tej wariatki? Siebie, nieszczęsnego, który się w to wpakował? Czy też facetów, których jego towarzyszka puściła niemalże nagich w świat? No cóż pomyślał jaszczur krzywiąc się lekko Przynajmniej gacie na nich zostawiła... Ech...Zdarzało mu się już pracować w grupie. Liderzy wpadali na głupie pomysły, podobne temu co dziś zaprezentowała Oczko. Gdyby Keva wiedział, że znów będzie narażony na takie sceny, jego decyzja o zaciągnięciu się trwałaby nieco dłużej. Jednak zgodził się i teraz wypadałoby w tym bagnie trochę posiedzieć. Wątpił by polubił upokarzanie napadanych, ale może chociaż do tego przywyknie.

Owszem oaza była dość blisko. Keva nie specjalizował się w mierzeniu czasu bez żadnych przyrządów, ale po tym, że w ciągu drogi ani razu nie przejechał sobie łapą po pysku, ani o tym nie pomyślał, wnioskował, że jechali bardzo krótko.
Oaza była całkiem spora. Zmieścił się w niej niemal cały, i to niemały, obóz nomadów. Reptilian rozpoznał też inny, wyróżniający się spośród reszty namiot. Intensywnie granatowy, z kilkoma jaskrawoczerwonymi łatami. Zmarszczył gadzie brwi. Znał ten namiot i jego właściciela, był tego pewien.Pacynka przebiegłą wzrokiem po obozie nie poświęcając większej uwagi na wyróżniający sie obiekt.
- Dobra -powiedziała gdy zeskoczyli z wierzchowców, a jaszczur przywiązał swojego do pnia drzewa- Łam się za kosze albinosie.
Keva niechętnie odpiął towar i ruszył za nią. Przez chwilę zastanawiał się dlaczego zostawia swojego kucyka nieprzywiązanego. Postanowił to jednak zignorować i zaklasyfikować do ,,dziwactw Jokasty". Dziewczyna kazała mu postawić kosze na ziemi i zaczęła targować się z niezbyt wysokim mężczyzną o ciemnych oczach i powoli siwiejących czarnych włosach. Albinos ocenił, że zajmie to jeszcze chwilę, więc powoli zbliżył się do granatowego namiotu. Ostrożnie zajrzał do środka. Przy brzegach okrągłego pomieszczenia poustawiano masę różnorodnych przedmiotów. Kosze z przyprawami, worki i woreczki o nieznanej zawartości, mała szafeczka z biżuterią, drewniane klatki z dziwnymi małymi potworkami i spore skrzynie. Po środku tego wszystkiego stały dwa krzesła. Na jednym z nich siedział, paląc fajkę, wysoki mężczyzna z rozlatującymi się na wszystkie strony, jasnymi włosami. Był mniej więcej w wieku swojego gościa. Spojrzał na Kevę swoimi jasnymi, wszystkowiedzącymi oczami, a jaszczur już wiedział, że ciężko będzie się teraz wycofać.
- Siemasz Kevka- przywitał go chłopak i wskazał na krzesło na przeciwko siebie- Siadaj.
- Nie dzięki- odparł chłodno reptilian pozostając w tej samej pozycji.
Człowiek uniósł obie brwi i wypuścił z ust kilka szarych okręgów. Wstał.
- A ja tak się starałem, żeby coś dla ciebie wypatrzeć, Kevka. Mógłbyś chociaż zerknąć.
Albinos skrzywił się. Nigdy nie przepadał za Sabur'em. Typ był irytująco wyniosły i spokojny, nawet gdy stał przed kimś zdolnym poćwiartować go na kawałki w kilka sekund. Do tego zdawał się nie rozumieć słowa ,,nie".
- Jestem bandytą- powiedział Keva z wykrzywiając się jeszcze bardziej- Co najwyżej cię obrobię.
Sabur przez chwilę milczał zastanawiając się nad słowami rozmówcy. Odezwał sie jednak tym samym beznamiętnym tonem co wcześniej:
- Jestem tego świadom, przyjacielu. Ale jak dotąd tego nie zrobiłeś, więc wątpię byś zrobił to teraz. A z resztą, nie oszukujmy się, kiepski z ciebie złodziej. Lepszy rzeźnik.
- To tym bardziej- mruknął Keva bardziej do siebie niż do kupca.
- Chociaż zobacz, zgoda? A jak już ci pokażę, zrobisz jak zechcesz.
Bandyta westchną i wszedł do środka. Chłopak przykucnął nad jedną z większych skrzyń i zaczął w niej grzebać.
- Prędzej czy później trafisz do miasta. Nawet jeśli twoim zdaniem Oczko wygląda komicznie, to w środku, dajmy na to  Dorium, to ty będziesz wyglądać dziwacznie. Będziesz potrzebował nowych ciuchów.
Keva nie odpowiedział zastanawiając się skąd kupiec zna Jokastę. Może kiedyś go napadła? Albo to on był tak niedoinformowany, że nie słyszał o jakiejś bandyckiej legendzie. Sabur w końcu wyciągnął kilka koszul, kaftanów, spodni, kapeluszy i kilka innych elementów garderoby. Wszystko w jednym w trzech kolorów: bieli, czerni lub czerwieni.
- Znam twój gust, kolego. Tylko czerń i czerwień, ale pomyślałem, że biel tez się nada.
Jaszczur przez chwilę przypatrywał się wszystkiemu krytycznie.
- A co z katarmi?
Chłopak przewrócił oczami.
- A słyszałeś kiedyś o pasach? Takich które nie stanowią części ubrania?
Keva spojrzał na swoje ,,ubrania". Nie przyznałby się do tego głośno, ale Sabur miał rację. O ile w Nekenie to uchodzi za coś normalnego, gdziekolwiek indziej uznają go za zwykłego dzikusa.

Kiedy wyszedł z namiotu ze sporym pakunkiem pod pachą, Jokasta stała oparta o drzewo do którego przywiązał konia.
- Nareszcie!- zawołała- Już się zastanawiałam czy nie sprzedać Śnieżka.
Keva zatrzymał się w pół drogi i wytrzeszczył na nią oczy.
- Śnieżka?
Pacynka zrobiła poważną minę.
- Z tego co mi wiadomo twój koń nie ma imienia. A mieć powinien.
Jaszczur uniósł ręce do głowy upuszczając niesiony przedmiot. Przejechał sobie dłońmi po pysku. O ile jego poprzednim kompanom zdarzało się go wkurzyć, to ona doprowadzało go niemal do szaleństwa. Miał ochotę wykrzyczeć ,,Kobieto! Czyś ty na mózg upadła?! To nie żaden Śnieżek! To KOŃ!". Powstrzymał się jednak biorąc kilka głębokich wdechów i wydechów. Schylił się po pakunek i załadował go na zwierzę. Pacynka wciągnęła ku niemu wodzę z zadowoleniem wymalowanym na twarzy. Wyrwał jej ją z ręki.
- Na koń...-wymamrotał i dosiadł ,,Śnieżka".

Jokasta?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz