czwartek, 3 grudnia 2015

Od Miry - CD Revern'a

Khajitka uniosła jedną brew i uśmiechnęła się odrobinę, jakby do siebie samej. Zwiesiła lekko głowę, a jej spojrzenie powędrowało w dół, w stronę podłogi. Gdyby mogła, wolałaby go nie podnosić. Nagle uznała za bardzo fascynujące przyglądanie się drewnianym deskom karczmy, oraz swoim butom. A raczej stopom, gdyż khajitka nie chodziła w butach (bo po co, skoro łapy kotów mają poduszki?). Zwykle ciężko było zatkać Mirę, lub sprawić że zareaguje inaczej niż złośliwym uśmiechem, choć nie oznacza to, że coś takiego było niewykonalne. Nawet jeśli ta otwarta i wulgarna dziewczyna zdawała się bardzo śmiała i nieugięta, to w rzeczywistości w bardzo łatwy sposób można było sprawić, że nie znajdzie żadnej riposty, czy też nie będzie w stanie rzucić nikomu ciętej uwagi. Jak? Komplementem.
W swej starej, rodzinnej wiosce Mira była znana, jako „osoba od komplementów”. Chcesz usłyszeć coś miłego? Wbijaj do Mirki!- tak wtedy wołano, gdy grupa młodych kotów napotykała na swej drodze kuzyna, który najwyżej miał gorszy dzień i chodził zdołowany po wiosce, martwiąc pozostałych członków ich ogromnej rodziny. Chodzi po prostu o to, że Brennan od zawsze potrafiła poprawić innym (nawet nieznajomym) humor, przy czym sypała komplementami jak z rękawa. Nigdy jednak nie były one nieszczere. Zawsze starała się znaleźć u każdego jakieś pozytywne cechy, ewentualnie czasem zdarzało jej się naciągać pewne fakty. Ale czego to się nie robi, by przywrócić zatroskanej, lub ponurej osobie uśmiech na twarzy? Sęk w tym, że choć sama była znana, jako „ta od miłych słówek” to nie przywykła do słuchania cudzych komplementów. Zwłaszcza, jeśli była ich adresatką. Z tym właściwie spotykała się bardzo rzadko, choć nie powiem, by narzekała. Zwłaszcza, że jej rodzina (a zwłaszcza grupa kuzynów i kuzynek w jej wieku, z którymi spędzała zdecydowanie większą ilość czasu) słynęła z dość specyficznego poczucia humoru i talentu do droczenia się z każdą napotkaną osobą. Tak, to właśnie przez to towarzystwo Mira była tak zadziorna. No, ale co począć? Jak to mówią, kiedy wejdziesz między wrony, musisz krakać jak i one. Poza tym nie ukrywajmy- w innym wypadku nie wytrzymałaby (nerwowo) nawet kilku miesięcy ze swoją rodziną. Dlatego też jej talent (jeśli talentem można to nazwać) do prawienia komplementów był tak chwalony i lubiany wśród kuzynów, braci, sióstr, wujków, ciotek, pociotków, oraz dziadków. Ponieważ był wyjątkowy. Ale żeby tak ktoś inny kierował miłe słowa w jej stronę? Nie, to przeczyło wszelkim prawom natury. A raczej prawom rodziny Brennan, choć ciężko powiedzieć, czy w tym zwariowanym świecie to ta druga organizacja nie miała czasem większej władzy.
No, ale zareagować przecież jakoś musiała, nie? Inaczej wykazałaby się brakiem manier (jakby wcześniej już tego nie dowiodła). Poza tym do dziewczyny doszło, że od dłuższego czasu siedziała cicho, przyglądając się swoim łapą, co było do niej zupełnie niepodobne.
-Dzięki.- odparła i uśmiechnęła się odrobinę, choć dalej nie była do końca pewna jak powinna zareagować. Przyłożyła dwa palce do czoła i zasalutowała Revern’owi, choć ciężko mi powiedzieć skąd u niej ten gest. Mira chyba po prostu… lubiła ironicznie salutować?- A ty masz ładne futro.- dodała po chwili namysłu.
Khajit uniósł jedną brew i uśmiechnął się odrobinę złośliwie.
-Doprawdy? W życiu bym się nie domyślił, że Ci się podoba.- rzucił kąśliwie, choć w jego głosie nie dało się wyczuć czystej złośliwości.
Mira w odpowiedzi pokazała mu język, odrobinę mrużąc przy tym oczy. Nie da się ukryć, że zachowywała się przy tym (a nawet i trochę wyglądała), jak dziecko. No cóż…
-No widzisz? Życie czasem potrafi zaskoczyć.- odpowiedziała, podłapując ten odrobinę sarkastyczny ton rozmowy.
Clamor tylko wywrócił oczami. Zdawało się, że chciał coś dodać, albo po prostu dopowiedzieć na słowa kompanki jakąś ciętą ripostą. Nawet otworzył usta, choć w tym momencie przerwała mu nagła reakcja Miry. Dziewczyna podniosła się z krzesła i pobiegła przed siebie. W mgnieniu oka znalazła się na drugim końcu karczmy, łapiąc żółto-czerwoną papugę, która w ostatniej chwili próbowała odfrunąć i uniknąć złapania. Całe szczęście, że Mira z refleksem stała całkiem nieźle, inaczej upilnowanie takiego demona, jak Cirilla byłoby rzeczą niemożliwą.
-Ciri!- fuknęła na zwierzaczka, kręcąc głową, jakby to już nie pierwszy raz samiczka wykręciła jej taki numer.- N i e wolno zabierać innym jedzenia. Jasne?- w odpowiedzi papuga wydała z siebie gwizd, który aż do złudzenia przypominał westchnienie.
-Bardzo pana przepraszam.- khajitka zwróciła się do nieznajomego starca- ofiary pierzastego złodzieja, który był najwyraźniej całkiem rozbawiony zachowaniem śmiesznej papugi. Po przeprosinach ze strony Miry i zapewnieniu przez staruszka, że nic wielkiego się nie stało, Brennan powoli wróciła do krzesła, na którym siedziała.
-Co ty sobie myślałaś, ty mały gremlinie, co?- zwróciła się do swego pierzastego pupilka, którego dalej trzymała w łapie.- Ja wiem, że lubisz mi uciekać, zabierać innym jedzenie i jeść cudze posiłki, ale żeby kraść mięso? Przecież jesteś papugą!- w odpowiedzi Ciri zagwizdała kilka razy, jakby chciała się spierać z właścicielką. Co ciekawe, Mira zdawała się doskonale zrozumieć co samiczka próbuje jej przekazać.- Żadne „ale”.- ciągnęła przekonana.- Wiem, że masz bardzo rozłożyste korzenie drzewa genealogicznego, ale wybacz mi moja droga, sępem to ty nie jesteś.- Cirilla zagwizdała raz, jedną melodię i jakby z rezygnacją pokiwała główką.
Zaczęła się odrobinę wiercić, więc Mira puściła ją wolno, mając nadzieję, że tym razem jej papudze nic głupiego nie strzeli do głowy. Cale szczęście, Księżniczka zaczęła powoli spacerować po stoliku, to w jedną, to w drugą stronę. Młoda khajitka miała więc nadzieję, że nie musi już pilnować tego małego urwisa.
-No widzisz?- odezwał się Revern, cytując słowa dziewczyny, które wcześniej były skierowane do niego.- Życie czasem potrafi zaskoczyć.
Chłopak najwyraźniej był całkiem zadowolony ze swojej uwagi, a raczej z tego że „ukradł” słowa rozmówczyni. Tym razem to Mira wywróciła oczami i zaśmiała się krótko.
-Nawet nie wiesz jak. Ale…- dodała, zerkając przelotnie na kompana, posyłając mu przy tym odrobinę złośliwy uśmiech.- … ja przynajmniej nie boję się małej papugi.

 Revern? Wybacz mi za zwłokę, za czas jaki musiałaś czekać na CD, za stan opka, za jego długość… i jeszcze za coś na pewno, potem wymyślę *^*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz