środa, 6 kwietnia 2016

Od Jokasty (CD Kevy i Mazikeen)

Jokasta z zadowoleniem popędziła Pottocka. Gdy oddalili się już od oazy zerknęła ciekawie na nabyte przez Kevę pakunki.
- Można wiedzieć co też cię tak zajęło? - zaczęła.
- Nie można - odparł krótko reptilian. W sumie, to mogła się tego spodziewać.
- No błagam, nie uwierzę, że od tak poszedłeś sobie na zakupy - przewróciła oczami. - Co tam masz?
- Ubrania - odparł dla świętego spokoju i natychmiast tego pożałował.
- NAPRAWDĘ? - Oczko przekręciła głową tak gwałtownie, że zabolał ją kark. - No tego to się po tobie nie spodziewałam! Jaki krój?
- Co proszę?
- Krój!
- Normalny.
- Czyli?
- A to ma jakieś znaczenie?
- No to chociaż w jakich kolorach? - upierała się dalej dziewczyna.
- Czarny, czerwony, biały. Coś jeszcze?
- A odcienie? Karmin? Szkarłat? Nie, czekaj...Rubin! Tak to musi być rubin! Pasuje ci.
- O bogowie... - Keva przejechał sobie łapą po pysku, żałując, że w ogóle się odezwał.
I tak z grubsza minął kolejny odcinek drogi ku granicy Seano. Wkrótce na ich drodze stanęło jakieś pomniejsze miasto. Zaskoczona Pacynka niezdarnie wyszarpała z juków mapę, wychylając się niebezpiecznie w siodle. Puściła wodze, jednak Pottock dalej stąpał tym samym krokiem, w tym samym kierunku. Keva podniósł jedną brew.
- Jak ty to zrobiłaś? - zapytał nagle.
- Ale co? - mruknęła dziewczyna skupiona na mapie.
- Jak wytresowałaś tego kuca?
Kasta zastanowiła się nad odpowiedzią dobrą chwilę.
- Jakoś...tak wyszło - wzruszyła ramionami. - Mam go od źrebaka - poklepała wierzchowca po szyi. Pottock wyczuwając pochwałę uniósł nieco wyżej łeb i parsknął zadowolony. Jokasta wróciła do mapy. - Nie pamiętam, by było tutaj miasto...Chole*a, chyba odbiliśmy na wschód. Mieliśmy jechać przez Seano, psia mać, nie do Argos!
- Jeszcze nie przejechaliśmy granicy - zauważył albinos.
- Ale tracimy pół dnia - kobieta westchnęła zrezygnowana. - No nic, skoro już tu jesteśmy to chyba możemy zajrzeć do miasta, nie sądzisz?
Reptilian wzruszył ramionami co odczytała jako zgodę. Miejscowość wielka nie była. Nie mieli nawet muru otaczającego miasto. Wyglądało to tak, jakby te dziesięć budynków z solidnego kamienia obrosły drewniane przybudówki i stragany, a razem z nimi chmary żywej ludzkiej masy. Zsiedli z koni i ruszyli wgłąb prowadząc wierzchowce. Niedługo potem W oczy Pacynki rzuciła się wystawa z błyskotkami.
- Zaraz cię dogonię - rzuciła do Kevy i nie czekając na odpowiedź skręciła w stronę straganu.

[Tu mniej więcej mieści się opko Maze :3]

Kasta zamrugała kilka razy w osłupieniu gapiąc się w jakiś nikomu nie znany punkt przed sobą. Nieznajoma z maską na twarzy dalej uparcie kopała Bogu ducha winne zwłoki, wyklinając na wszystkie pięć kręgów piekieł.
- Ty chciałaś... - powtórzyła nieprzytomnie, po czym otrząsnęła się i chwyciła czarnowłosą za ramię (co do inteligentnych zachowań chyba nie należało). - Kto cię na mnie nasłał?
Dziewczyna zmrużyła pomarańczowe kocie oczy i ostatni raz porządnie kopnęła umarlaka. Dopiero wtedy schyliła się po tkwiące w jego głowie sai.
- Sabur - odparła z wyraźną obojętnością. - Jakiś kupiec.
Tyle Oczko wystarczyło. Zacisnęła ręce w niemej wściekłości i zgrzytnęła zębami. W końcu sama kopnęła kilka razy leżącego na ziemi trupa, nie zastanawiając się jak dziwnie musi wyglądać cała ta sytuacja dla kogoś postronnego. Nieznajoma śledziła wzrokiem jej poczynania.
- Chyba nie powinno się tak długo przesiadywać przy zwłokach obcego mężczyzny, nie sądzisz? - zauważyła.
- Uno momento - Pacynka uniosła palec wskazujący i wyżyła się po raz ostatni. Sapnęła z frustracji. - Dobra, wystarczy.
Chwyciła wodze stojącego dalej przy pustym już straganie kuca, po czym przystanęła jeszcze chwilę i wybrała sobie jeden z ładniejszych naszyjników. Udobruchana ruszyła w miasto w poszukiwaniu Kevy. Po minucie zdała sobie sprawę, że jej niedoszła zabójczyni idzie z nią krok w krok, patrząc doń ciekawie.
- O co chodzi tym razem? - zapytała niepewnie Oczko.
- Caldemeyn, prawda?
- To chyba już wiesz.
- Tak...ale czy nie powinnaś mieć tu swojej bandy?
- Cóż... - Jokasta zawiesiła się na chwilę. - Miałam sporą ekipę...ale coś poszło nie tak i zwiałam zanim zrobiło się gorąco. Teraz wolę stworzyć grupę z bardziej...kompetentnych osób.
- Kompetentnych... - dziewczyna zmrużyła oczy. - Można się jeszcze z wami zabrać?
Jokasta zmierzyła nieznajomą wzrokiem.
- Pewnie...ale najpierw kilka pytań - odpowiedziała. - Po pierwsze, w ogóle się nie znamy.
Czarnowłosa zaśmiała się i ukłoniła teatralnie.
- Mazikeen Giyara - przedstawiła się. - Dla przyjaciół Maze.
- ,,Giyara”? - Joka uniosła brew. - Sama je sobie nadałaś? I pewnie coś znaczy...
- ,,Zębata” - dziewczyna z niemałą przyjemnością osunęła arafatkę prezentując Caldemeyn zbiór wystających w miejscach policzków długich kłów.
- Oh... - Pacynka nie umiała znaleźć odpowiedniego słowa. Z jednej strony było to dość...ciekawe, z drugiej zaczynała ją boleć jej własna szczęka. Mazikeen nałożyła maskę z powrotem i zaśmiała się ponownie widząc jak Oczko bezwiednie masuje dłonią policzek.
Nagle kątem oka dostrzegła Kevę. Ruszyła do niego z uśmiechem i machnęła ręką zachęcająco do nowej znajomej.
- Keva! - zawołała. - Ruszamy dalej!
- Tak szybko? - zdziwił się reptilian. Jego wzrok zatrzymał się na Maze. - A to jest...?
- Jedzie z nami - wyjaśniła krótko Caldemeyn.
- Miałem na myśli jakieś bardziej dogłębne wyjaśnienia.
- Chciała mnie zabić, ale zamiast tego uratowała mi życie - dziewczyna wzruszyła ramionami.
Keva zamrugał kilka razy zastanawiając się, czy dobrze słyszy. W końcu jednak westchnął mając dość dziwactw Jokasty na jeden dzień.

 Keva? Mazikeen? Wybaczcie tą składnię ;-;

4 komentarze:

  1. Sama się trochę wystraszyłam po przeczytaniu słowa ,,krój" O.o

    OdpowiedzUsuń
  2. To kto pisze CD? Niby moja kolej i mam jakiś tam pomysł, ale chcę wiedzieć, czy może Maze na coś nie wpadła :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wpadła ;-; Pustki, cisza, jesień średniowiecza. Poza tym ciekawi mnie co ci w głowie siedzi :>

      Usuń