- Świetnie- powiedział, a w tym jednym słowie kryła się cała jego rezygnacja i akceptacja dla kolejnego dziwactwa liderki.
- W takim razie- zaczęła wyraźnie zadowolona z braku protestów Jokasta- Gdzie twój koń?
Nowa towarzyszka skrzywiła się lekko pod maską.
- To bez znaczenia- stwierdziła- I tak potrzebuję nowego.
Jokasta, ku lekkiemu zaskoczeniu reptilianina, zaczęła rozglądać się nerwowo dookoła. W pewnym momencie wzdrygnęła się i pomknęła w tylko sobie znanym kierunku pozostawiając Pottocka samego sobie. Kiedy Oczko zniknęła w tłumie, Keva podrapał się po łuskowatej głowie zastanawiając się (choć miał już tego nie robić) co to właściwie miało być. O dziwo, nawet kuc zdawał się nie wiedzieć co teraz zrobić. Nowa koleżanka liderki również zdawała się deczko zaskoczona.
- Często tak robi?- spytała usiłując wypatrzeć dziewczynę w tłumie.
Jaszczur z westchnieniem chwycił wodzę kucyka i ruszył w kierunku w którym pobiegła Jokasta.
- Nie znam jej zbyt długo, ale podejrzewam, że tak.
Pottock nie był zachwycony przewodnictwem reptilianina. Z początku lekko się szarpał, ale po chwili zrozumiał, że mają ten sam cel i przestał protestować. Dzięki niecodziennemu wyglądowi, Keva dość szybko przebił się przez tłum ludzi, aż dotarł pod karczmę pod którą zostawił Śnieżka. Dostrzegł tam niemalże wtuloną w wymizerowaną klacz Pacynkę. Dziewczyna gładziła zwierzę po pysku, czochrała za uchem i mówiła jak do dziecka. Z tej odległości nie dało się usłyszeć zbyt wiele, ale albinos dałby sobie (nawet jeśli to mało rozsądne) rękę uciąć, że kilkakrotnie padło słowo ,,biedactwo". Kiedy razem z nową towarzyszką się zbliżyli, Jokasta odwróciła się ku nim, a w zasadzie ku stojącej u boku reptilianina kobiety.
- To ten koń, Maze?
- Tak.
Keva nie był teraz pewien, czy Pacynka jest bardziej wściekła czy zrozpaczona losem konia.
- Ale nie przejmuj się- dodała Mazikeen- Nadal można z niej zrobić salami.
Liderka jak na zawołanie zasłoniła szkapę własnym ciałem, szeroko rozkładając ręce.
- Ooooo nie!- zaprotestowała, po czym przywołała reptilianina gestem- Keva! Idź kup paszy.
Podała nieco skonsternowanemu mężczyźnie pokaźną sakiewkę. Jaszczur przez ułamek sekundy chciał coś powiedzieć o marnowaniu pieniędzy, ale szybko się rozmyślił gdy doszedł do wniosku, że nie ma sensu z nią dyskutować. Puścił wodzę kucyka i odwiązał Śnieżka.
Miasteczko nie było duże więc dość szybko odnalazł jakąś paszę. Udało mu się wynegocjować całkiem przyzwoitą cenę. Rzucił worek na siodło i ruszył w drogę powrotną, jedną ręką asekurując towar. Kiedy dotarł pod karczmę obie kobiety były w trakcie dyskusji o to czy konia należy
zjeść czy podjąć próbę odratowania go. Reptilian nic nie mówiąc odstawił Śnieżka na miejsce i, rozwiązawszy rzemyk, postawił worek przed szkapą. W czasie gdy koń się pożywiał dyskusja obu kobiet zrobiła się trochę zbyt głośna. Keva już chciał się wtrącić, ale wtedy Mazikeen ustąpiła twierdząc, że wszystko jej jedno co zrobią z klaczą, ale nie widzi sensu w odratowywaniu jej.
- Ek-hem- wtrącił się albinos- Fajnie, że konia nie zabijemy, ale nie fajnie, że będziemy tu czekać aż odżyje- splótł ręce na piersi i spojrzał na Jokastę- Z tego co mi wiadomo zależy ci na czasie- Dziewczyna przytaknęła, więc Keva pozwolił sobie na kontynuację swojego monologu- Więc sprzedajmy go w rozsądnej cenie i ukradnijmy nowego po drodze.
Na chwilę zapadła cisza. Wyglądało na to, że nikt nie ma lepszego pomysłu. Ten tu jaszczur po raz pierwszy w życiu brał udział w takiej dyskusji. W żadnej z band do jakich należał nie było takich problemów. Konia, w zależności od okoliczności i możliwości, albo się zabijało, albo sprzedawało. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że w żadnej z grup do jakiej należał nie mieli obrońcy praw koni.
- Może być- Pacynka pokiwała głową- Byle nie rzeźnikowi.
Keva przytaknął. Maze obojętnie wzruszyła ramionami.
- Mi i tak bardziej podobała się opcja z salami.
Przez jedną, odrobinę straszną chwilę, reptilian obawiał się, że Jokasta spróbuje ją nawrócić, ale ku jego uldze tego nie zrobiła.
- Chwila...- zaczęła Mazikeen- Skoro nowego konia dostanę dopiero po kradzieży, to co? Mam za wami biegać?
Bandyta skrzywił się lekko i zerknął na Jokastę, a gdy ta nic nie powiedziała, odpowiedział:
- Mój koń powinien udźwignąć nas oboje do czasu aż coś ci znajdziemy.
Szczerze powiedziawszy mało podobał mu się jego własny pomysł. W końcu dziewczyna jeszcze niedawno chciała zabić Pacynkę, więc nieco martwił się o swoje plecy. Nie widział jednak lepszej opcji.
Mazikeen? Jokasta? Keva przejmuje inicjatywę xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz