sobota, 9 kwietnia 2016

Od Kevy (CD Jokasty): Obrońca praw koni

Albinos z nieludzkim wysiłkiem powstrzymał się od przejechania sobie dłonią po pysku. Chyba powinien się w końcu pogodzić z tym, że tak będzie do końca jego współpracy z Pacynką. Sam nie popisał się zbytnim rozsądkiem zaciągając się do tej bandy, ale werbowanie kogoś, kto jeszcze przed chwilą usiłował cię zabić... Keva poddał się, a jego ręka dotarła do twarzy. Pomasował sobie skronie zmuszając się do zaprzestania zbędnego myślenia, które przy tej tu bandytce na niewiele się zdawało. Pozostawało biernie patrzeć jak popełnia kolejne głupstwa, jak te głupstwa wychodzą jej na dobre  i nawet nie próbować zrozumieć jakim cudem jest to w ogóle możliwe. W zaistniałej sytuacji mógł zrobić tylko jedno.
- Świetnie- powiedział, a w tym jednym słowie kryła się cała jego rezygnacja i akceptacja dla kolejnego dziwactwa liderki. 
- W takim razie- zaczęła wyraźnie zadowolona z braku protestów Jokasta- Gdzie twój koń?
Nowa towarzyszka skrzywiła się lekko pod maską.
- To bez znaczenia- stwierdziła- I tak potrzebuję nowego.
Jokasta, ku lekkiemu zaskoczeniu reptilianina, zaczęła rozglądać się nerwowo dookoła. W pewnym momencie wzdrygnęła się i pomknęła w tylko sobie znanym kierunku pozostawiając Pottocka samego sobie. Kiedy Oczko zniknęła w tłumie, Keva podrapał się po łuskowatej głowie zastanawiając się (choć miał już tego nie robić) co to właściwie miało być. O dziwo, nawet kuc zdawał się nie wiedzieć co teraz zrobić. Nowa koleżanka liderki również zdawała się deczko zaskoczona.
- Często tak robi?- spytała usiłując wypatrzeć dziewczynę w tłumie.
Jaszczur z westchnieniem chwycił wodzę kucyka i ruszył w kierunku w którym pobiegła Jokasta.
- Nie znam jej zbyt długo, ale podejrzewam, że tak.
Pottock nie był zachwycony przewodnictwem reptilianina. Z początku lekko się szarpał, ale po chwili zrozumiał, że mają ten sam cel i przestał protestować. Dzięki niecodziennemu wyglądowi, Keva dość szybko przebił się przez tłum ludzi, aż dotarł pod karczmę pod którą zostawił Śnieżka. Dostrzegł tam niemalże wtuloną w wymizerowaną klacz Pacynkę. Dziewczyna gładziła zwierzę po pysku, czochrała za uchem i mówiła jak do dziecka. Z tej odległości nie dało się usłyszeć zbyt wiele, ale albinos dałby sobie (nawet jeśli to mało rozsądne) rękę uciąć, że kilkakrotnie padło słowo ,,biedactwo". Kiedy razem z nową towarzyszką się zbliżyli, Jokasta odwróciła się ku nim, a w zasadzie ku stojącej u boku reptilianina kobiety.
- To ten koń, Maze?
- Tak.
Keva nie był teraz pewien, czy Pacynka jest bardziej wściekła czy zrozpaczona losem konia.
- Ale nie przejmuj się- dodała Mazikeen- Nadal można z niej zrobić salami.
Liderka jak na zawołanie zasłoniła szkapę własnym ciałem, szeroko rozkładając ręce.
- Ooooo nie!- zaprotestowała, po czym przywołała reptilianina gestem- Keva! Idź kup paszy.
Podała nieco skonsternowanemu mężczyźnie pokaźną sakiewkę. Jaszczur przez ułamek sekundy chciał coś powiedzieć o marnowaniu pieniędzy, ale szybko się rozmyślił gdy doszedł do wniosku, że nie ma sensu z nią dyskutować. Puścił wodzę kucyka i odwiązał Śnieżka.

 Miasteczko nie było duże więc dość szybko odnalazł jakąś paszę. Udało mu się wynegocjować całkiem przyzwoitą cenę.  Rzucił worek na siodło i ruszył w drogę powrotną, jedną ręką asekurując towar. Kiedy dotarł pod karczmę obie kobiety były w trakcie dyskusji o to czy konia należy
zjeść czy podjąć próbę odratowania go. Reptilian nic nie mówiąc odstawił Śnieżka na miejsce i, rozwiązawszy rzemyk, postawił worek przed szkapą. W czasie gdy koń się pożywiał dyskusja obu kobiet zrobiła się trochę zbyt głośna. Keva już chciał się wtrącić, ale wtedy Mazikeen ustąpiła twierdząc, że wszystko jej jedno co zrobią z klaczą, ale nie widzi sensu w odratowywaniu jej.
- Ek-hem- wtrącił się albinos- Fajnie, że konia nie zabijemy, ale nie fajnie, że będziemy tu czekać aż odżyje- splótł ręce na piersi i spojrzał na Jokastę- Z tego co mi wiadomo zależy ci na czasie- Dziewczyna przytaknęła, więc Keva pozwolił sobie na kontynuację swojego monologu- Więc sprzedajmy go w rozsądnej cenie i ukradnijmy nowego po drodze.
Na chwilę zapadła cisza. Wyglądało na to, że nikt nie ma lepszego pomysłu. Ten tu jaszczur po raz pierwszy w życiu brał udział w takiej dyskusji. W żadnej z band do jakich należał nie było takich problemów. Konia, w zależności od okoliczności i możliwości, albo się zabijało, albo sprzedawało. Trzeba jednak wziąć poprawkę na to, że w żadnej z grup do jakiej należał nie mieli obrońcy praw koni.
- Może być- Pacynka pokiwała głową- Byle nie rzeźnikowi.
Keva przytaknął. Maze obojętnie wzruszyła ramionami.
- Mi i tak bardziej podobała się opcja z salami.
Przez jedną, odrobinę straszną chwilę, reptilian obawiał się, że Jokasta spróbuje ją nawrócić, ale ku jego uldze tego nie zrobiła.
- Chwila...- zaczęła Mazikeen- Skoro nowego konia dostanę dopiero po kradzieży, to co? Mam za wami biegać?
Bandyta skrzywił się lekko i zerknął na Jokastę, a gdy ta nic nie powiedziała, odpowiedział:
- Mój koń powinien udźwignąć nas oboje do czasu aż coś ci znajdziemy.
Szczerze powiedziawszy mało podobał mu się  jego własny pomysł. W końcu dziewczyna jeszcze niedawno chciała zabić Pacynkę, więc nieco martwił się o swoje plecy. Nie widział jednak lepszej opcji.

 Mazikeen? Jokasta? Keva przejmuje inicjatywę xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz